wtorek, 27 września 2011

czwartek, 22 września 2011

" O niedocenionym pomieszczeniu "

" Była raz sobie w pewnym przeciętnym domu mała Kanciapa.
Ludzie w tym domu trzymali tam mleko, przetwory itd.
Któregoś dnia nadszedł dzień sprzątania. Gospodarz umył cały dom. Wyszorował podłogę, umył naczynia i meble. Wszystko ładnie poustawiał, tak jak powinno być.
Wysprzątał wszystko oprócz jednego pomieszczenia.
Kanciapa była nie naruszona.
Żona wróciła z pracy i mówi:
- O kochanie, widzę, że wreszcie podniosłeś się z fotela i wziąłeś się za robotę. Posprzątałeś cały dom?
- no..tak. A..nie, kanciapy nie ruszyłem.
- A dlaczego? No też prawda nikt tam praktycznie nie wchodzi i to jest najmniej ważne miejsce w domu. No jestem z Ciebie dumna.
- cieszę się - odpowiedział.
Gdy Kanciapa to usłyszała, zrobiło jej się bardzo przykro. W ogóle to straciła sens przebywania w tym domu. No bo dla kogo przechowywała to jedzenie? Dla siebie? Jej wystarczyłaby do życia wysprzątania podłoga i tyle. Czy to takie trudne? No cóż, będzie musiała przebywać tam do końca swoich dni. Przecież nóg nie ma, to się nie wyprowadzi.
Popatrzcie. Może to było najwazniejsze pomieszczenie w tym domu.
Czy mleko będzie leżało na kanapie, przetwory na podłodze, a papier toaletowy na kominku?
Tak się dzieje podobnie w sporcie. Nie gwiazdą jest ten, który obroni jak najwięcej bramek, tylko ten co strzeli ich najwięcej.
Czasami pomyślcie dwa razy czy coś co jest najmniej ważne może być najważniejsze."

wtorek, 20 września 2011

Cornettes de Bise

"Rozkosze mędrca są spokojne i umiarkowane,
prawie obojętne,
przytłumione i ledwie dostrzegalne jako, że przychodzą bez wezwania,
a chociaż nadchodzą samoczynnie nie są ani cenione ani przyjmowane z radością
przez tych, którzy ich doświadczają
oni bowiem mieszają je i łączą z życiem tak jak rozrywkę i żart łączy się z poważnymi sprawami."






czwartek, 15 września 2011

"Lato z ptakami odchodzi.."

 
 
tymczasem w Tatrach jesień,
jaka juz piękna,
taka nawet mistyczna trochę..
wyobraź sobie weszłam na górę, na której jeszcze nie byłam jak dotąd,
Błyszcz się góra nazywa,
chmurnie szło mi się i nielekko,
bez widoków, bez euforii..
stanęłam na nim i ..rozeszły się chmury..
tak pięknie, jakby je ktoś poodganiał, pozamiatał przede mną
tak jakby dmuchnął by zeszły z wierzchołka
i zeszły tak ..delikatnie poniżej szczytu
i co zobaczyłam?
siebie w takiej aureoli zaniebieszczonej na chmurach poniżej
wyraźne swoje odbicie jak w medalionie
cień swój jak święty obraz na chmurach
Dorotę Ikonę..
to było widmo brockenu
to było niesamowite
i piekne
i trochę też straszne:)
 




 

poniedziałek, 5 września 2011

Tatry nasze i nie nasze..


.."I w zdumieniu rosną cienie na werandzie
Wiklinowy, za nas - nagle - westchnął stół..
- Taka cisza, taka chwila, tak naprzeciw i.. "