środa, 27 lutego 2013

..parami, na szczescie?:)

z dnia na dzien nabieramy wysokosci
chociaż nasz bagaż główny podrózuje na głowach naszych szerpów..odczuwamy zmęczenie
mimowolnie nie sięgamy już wzrokiem wokol daleki bardzo
z każdym krokiem wydaje się, że zasięg tego co przed naszym okiem ogranicza się.. do wreszcie az jedynie czubków butów..prawy-lewy-prawy-lewy..
liczenie kroków i podnoszenie głowy co czterdziesty, przez jakis czas sprawdza się jako sposób odwrócenia uwagi od zmeczenia i daje poczucie oderwania myśli od braku sił..

o-ho?:) ..spokojnie, tez sie wami zdumialam













o-O!:)Czarnulki, dzien dobry paniom













:)Namastee, która godzina, przepraszam..?













człapiemy tak sobie z Wronkiem coraz to mniej dziarsko
dzien, łapiemy sie na jednakowym odczuciu, nie jest naszym jakims szczególnie mocnym dniem..tego dnia
wreszcie siadamy na jakims kamiennym murku, zwyczajnym z kamieni murku, takim elemencie architektury tutejszych zabudowań i zapadamy się w sobie jakoś tak jak i to całe wokol przed nami zapada sie w ciemność..


- hmm..no to trochę gupio nie?, ale zdaje sie dzisiaj zamkniemy peleton my:)
- powiem Ci, że nie spytam nawet "a jakie to ma znaczenie?"..:)

gdy takie nijak nisiak spowilo juz nas dosc szczelnie pojawili sie na drodze ku nam nasi "Sąsiedzi"
usmiechnelismy sie do siebie ze zrozumieniem
i w bezslowiu dociagnelismy sie do noclegu juz razem
jako te PozalsieBoze co to nie inaczej jak parami..mkną;)

poniedziałek, 25 lutego 2013

..tak dla nas:)

..idzie się i idzie i czuć coraz wyraźniej, że w niebyle jakie góry się wchodzi wgłąb bardziej
ścieżka prowadzi waskim kanionem i chociaż tej przestrzeni wokol nie widać
to jakoś tak czuje się, że te strzeliste ścianki to nie pagórki
że dzielą nas one od Tych Niebotycznych Najwyższych tak o krok już tylko..
..tymczasem wypogdziło się na dobre
jest wreszcie tak jak najfajniej gdy tak jest wlasnie jak jest
cieplo na tyle, ze nie ucieka się przed tym ciepłem
i ze szuka sie promieni Słońca raczej niz przed nimi chowa
droga tymczasem nie przestaje sie wić
intensywnosc zieleni i wrazenie zagatkowosci krajobrazu
z kazdym krokiem budzi i poteguje ciekawosc co dalej
i nie ma rozczarowań
co zakret to Zakret okazuje sie nielada
ot lawina wody w refleksach..z tak wysoka zstepujaca, ze mostek zrobic mozna by, a i tak zrodla jej nie byc wstanie dosiegnac okiem
ot po prostu widac co widac i jest to widok nad widoki jakis
az nagle
za kolejna skala wylonil sie
pierwszy bialo-czapny wierzcholek
tak dla nas..znienacka
i...:)
cisza.










środa, 20 lutego 2013

..dojść do celu - którędy?:)

mimo, że targecik nie szpilka
mimo, że trekersik nie byle gapa pierwszak
mimo, że zgrubsza wiadomo:)
mimo to:
droga może okazac się i drogą nam bardzo
i pytaniem o drogę właściwą
i odpowiedzią dokąd drogą najprościej..

po drodze do Jagat umówiony ze wszystkimi przystanek przy Wodospadach Thanigaon
od poczatku treku idzie nam sie jak chce
kazdemu niewymuszenie ani za szybko ani za niespiesznie
bez ponaglania trzymamy sie swego
tempa
daje to efekt..oddechu
trase i miejsca noclegowe na niej mamy rozpisane na karteluszkach
wiadomo wiec wszem gdzie kolejny kres wydrapywania
wiadomo mi, ze tam gdzie przed progiem chalupiny stoi Nima - prawa reka Hirana,
moje mampki zawieruszyly sie jeszcze w Kathmandu..
sam Hiran idzie ostatni i zamyka peleton zbierajac po trasie co bardziej ociagajacych sie chodziazy
tymczasem my z Wroniakiem stanowimy plus minus grupe srodka
i gdy stajemy na krawedzi urwistego zbocza widok majac w dol na rzeke i jakies zabudowania
srodek wlasnie daje nam sygnal ze jest glodny
w nadziei, ze to jest TO zapowiedziane po trasie STOP dla nas na wspolna szamke
przyspieszamy
trzymajac marsz mijamy spiesznie kolorowe modlitewne kamienie
by wreszcie na koncu w mordke (jak zawsze:))wioski dopasc miejsc przy stole
w oczekiwaniu na tomato soup Mariusz rozkraja zielonego ogorka olbrzyma - takiego co to i Czesio podgryzal byl z luboscią..ongiś
mmm ogorek..ogoreczek
smaki..smaczki sie nam subtelnie moszcza na kubkach
az rozsmakowujemy sie w nich wypelnienie
i jak mawial Maslow ze dopiero po zaspokojeniu potrzeb niskich pojawiaja sie te wyzsze
tak i nam pojawily sie na horyzoncie myslowym ..Wodospady
- kto idzie?
wiadomo:) kto chce..
ktosiow chcosin zebralo sie nas kilka
ladys jakos tak wyszlo group byla to
hmm..ktoredy droga?
pytanie nie padlo, bo jakos tez przyjełysmy ze skoro widac je bylo het wstecz jeszcze przy kamieniach to i tak jakos trzeba sie cofnac
ot ruszylysmy z kopyta
za kamieniami dalysmy przyslowiowego nura pomiedzy chalupy
za chalupami niespodzianka konieczny nur zwykly, od Wodospadow dzieli nas rzeka
rzeka ma nurt rwacy i zimna jest jak diabli
po rzece urwisko i chaszcze
i wreszcie stajemy pod caly czas widocznymi zabojczo pieknymi prysznicami wody
spod ktorych wylania sie Pan Jagoda..i wskazuje nam waska sciezynke z komentarzem:
- spowrotem proponuje tę traske
kozystamy z podpowiedzi, by przekonac sie, ze za dwuminotowym podejsciem znajduja sie nasze stoliki i plecaki..
hmm:)


wtorek, 19 lutego 2013

..jak motyle


moczyło nas tak tego drugiego dnia marszu wzdluż i wszerz równiuteńko, rzęsiście cały dzień
pod wieczór opad opadł wreszcie i w oświetlonych jeszcze kresach szczytów okalajacych nas zboczy gór zarysował sie ostro wyraźny błękit..z tych wesołych mimo, że błękitnych..



przebrałam sie w suche i wyszłam na wioske
jednoulicowa, szeregowo zabudowana aglomeracja tętniła życiem wewnatrz kamiennych pomieszczeń
dochodził mnie gwarek rozmów, odgłosy pobrzękiwania naczyn stawianych na paleniskach
w tych domach z kamienia czuc było jakies ciepelko
takiego jak to sie mowi.. ogniska
i z dymem i z ogniem..od ludzi





szlam sobie tak samej sobie z myslami bliska jedynie
gdy nagle niewiedziec skąd zamigotaly przede mna dwie male dziewczynki
w sukienuniach koloru tak skrajnie jaskrawego, że wydajacego sie nieprawdopodobnym
szczebiotliwie rozesmiane i ruchliwe w sposob na tyle niekontrolowany, aż trudny do opisania
oniemiala przykucnęłam by zrobic im zdjęcie
wtedy mnie spostrzegły i w momencie naciskania spustu miałam je juz z łapkami na obiektywie..
zniknely rownie nieprzewidywalnie jak sie pojawiły
..jak motyle na łące:)

czwartek, 14 lutego 2013

Duch Czesława - w kroplach czasu..

Jerzy Samusik.. miałam jego Himalajskie Królestwo jeszcze w średniej, tak na dobranoc na podorędziu
śniło mi sie jak Tam jest, znaczy od dawien
tymczasem pierwszy nocleg na treku i pierwsza(?:)) niespodzianka
Organizator, po kolacji, wyjmuje Samusika (tego samego tyle, ze innego)
i ot tak zaczyna nam czytac na głos
historię wyprawy z przed lat
dwojki przyjaciol - Pana Jerzego i Pana Czesia, kroczących tą co my dzis sciezką
pierwszy raz posrod tego wszystkiego niesamowitego co i nas otacza
zaskakuje
zdumiewa
pierwszy raz ku swoim marzeniom, snom o Najwyższych z Wysokich
ze soba tak ot po prostu na ile sie da podejsc..naprzeciw
słuchamy jak dzieci..
ależ frajda, łypiemy na siebie ukradkiem porozumiewawczo i wybuchamy smiechem na co i roż spójne z naszymi dzis na trasie trudnosciami do pokonania..
jeeej zasluchujemy sie i sie i mocniej
i hmm
koniec rozdziału.. bohaterowie kładą się spać nieopodal naszego noclegu
- dobranooooc państwu:)....
- eeeh
- a moze tak tylko rzucimy okiem na pierwsze zdanie kolejnego rozdzialu? coooo?:)
spytał Mariusz zaspokajajac swoja i wychodząc na przeciw naszej ciekawości
- noooo!!!!:)
- E-hm..:
"Drugi dzień trekkingu rozpoczęliśmy w strumieniach ulewnego deszczu."
;)









środa, 13 lutego 2013

Mosty:)..wspominam dzis, aa bo lubię

pamiętam był taki moment, w ktorym strach poczułam niemały, jak je zobaczyłam w przewodniku Kurczaba..
początek trasy wokol Annapurny to dżungla wiszących mostów
o rany..i nie spojrzę na te Himy moje, bo zdejmie mnie nieśmiałość postawienia nogi na nich?
no przecież one muszą się kołysać jak diabli!
Takie ażury niedouwierzenia, że mocne:)

a stanęłam na pierwszym i
w tym rozkołysaniu, pracą lin, kolan
odnalazłam moje tempo

hmmm
te wiszące potwory ugięły mi kolana
w uśmiech ośmielenia..jakiś
:)

wtorek, 12 lutego 2013

zresztą,

czemuż to nie spojrzeć do Góry i nie uśmiechnąć się
..jak nic
do takiej np. Annapurny Dwa (A2)
?
;)


niedziela, 10 lutego 2013

słowo, tak jest

widać kres tego tędy
szlak co wiodł ku celom
ubezcelowił się w trafienie szlaku
jeszcze przez moment
dookreslony jedna juz kartką determinarza umów
ma sie i nie ma
na dzis nie na jutra
w drodze jak codzień dotyka nas ..nieobecność
niespotykanie
w granicy pytań o siebie
słowa dzielą się
i się
i
aż nie zostaje po nich reszta




wtorek, 5 lutego 2013

"Karawana do marzeń"..

od ksiązki..sny o Olbrzymach
od Postaci..wiara w człowieka
od historii Osoby..szacunek do drogi

Są Tacy, że mimo iż nie ma juz Ich SĄ.

Pani Wando..
tej karawany nie zatrzyma byle Czas
"dopókąd ide"
:)