środa, 22 maja 2013

Avanti..


za chwilę biorę moje smyki i na pólnoc Włoch ruszamy
po drodze nam bedzie Werona, Mantua..winnice Piemontu, Liguryjskie Apeniny i..Portofino 


















czwartek, 16 maja 2013

góra wspomnień..

Moje sny o Najwyższych pozostaną snami..
Marzenia o Gigantach brzmiały zawsze we mnie 'zobaczyć'..nie 'zdobyć'
Szczerze, to nigdy nie czułam w sobie dość odwagi by chcieć przekroczyć granicę tej trwożnej  wysokości tzw. strefy śmierci  w górach, przyjmowanej powyżej 7900
Nie myślę, też zaraz, że chodzenie poniżej jej daje 100% gwarancję na przeżycie
Chodzi o mierzenie zamiarów na siły, a z tymi liczę się (póki co;)) , że do 6000 radę dam.
Moment, w którym świadomie poczułam, że góry to Góry dla mnie, to zejście z Turbacza w 1988 (koniec I klasy szkoły średniej) i widok takiego dopiero co budzącego się z nocy dołem Nowego Targu, we mgle jeszcze szczyty dachów, wieżyczka kościoła, dalej pola, drzewka jakieś pojedyncze na nich, za nimi majaczące odcieniami szaro niebieskawymi szczyty Beskidów i w ostatnim planie TATERKI.. wiatr wiał mi w twarz wtedy i takie To Jest To ukonstytuowało się we mnie..
na dobre do dziś:)
Himalaje kusiły..sobą oczywiście w oczywisty sposób, ale dodatkowo umiejscowieniem na wschodzie, do którego odkąd pamiętam blisko mi było najbardziej
Żywe chęci ..takie nie do pominięcia w pamięci, że TAM chcę, to jesień 1993 i opowieść o Nich kreślona przez Andrzeja Zawadę na slajdowisku w SKG, do którego należałam na studiach.
Zimowa wyprawa na Cho Oju, pierwsze zimowe wejście i to Nasze (12 luty 1985 - M. Berbeka, M. Pawlikowski, 15 luty 1985 Z. Heinrich, J. Kukuczka)
Uległam magii i opowieści i obrazów i atmosfery..
i latem w czwór osobowym teamie porwaliśmy się na ..Elbrus (z sukcesem dla wyprawy - jeden Rysio stanął na szczycie.. z apetytem dla mnie na TEN, raz jeszcze, i inne kolejne, jak to po porażce - 'ja tam jeszcze pokażę co mogę, temu Elbrusu', kiedyś;) )
aktualne do dziś:)
Przed trekkingiem, wiosną 2007, skolei ku Olbrzymom, odszukałam w necie stary mój klub i wybrałam się na slajdowisko.. :) na dwa pokazy slajdów jak się okazało
Pierwszy - Everest z 2005 Marcina Miotka, jego relacja z samotnego bez Szerpów wejścia na szczyt
Drugi - Anna Milewska (zona/wdowa Andrzeja Zawady) - 'moje' Cho Oju z 1985 roku
dwadzieścia lat pomiędzy wyprawami
dwa światy.. patrząc na sprzęt, liczbę osób spotykanych na dojściu do podnóża góry..liczbę samych wypraw działających w tym samym czasie Tam.. kompletnie inna, tak patrząc, rzeczywistość
tylko Góry te same
w tym samym miejscu
z tymi samymi wymaganiami dla śmiałków
pamiętam zdanie Marcina - 'podchodzac do jedynki mogłem praktycznie wybrać sobie kolor poręczówki pasujący do koloru mojego skafandra, gdyby tak naprzykład chodziło mi o zrobienie wrażenia na tym polu'..:)
na slajdach Zawady..pustka.. chcąc dojść do jedynki, trzeba było zaporęczować samemu i przede wszystkim trafić tam gdzie się założyło, że ona ma stanąć..:)
z tym takim trafieniem, poczułam sama na Kaukazie jak to jest:) jak to jest widzieć szczyt z perspektywy i chcieć na niego wejść i stanąć wreszcie u jego podnóża tracąc chcąc nie chcąc jego widok i zdecydować którym żlebem pójść by go osiągnąć.. (..:)) nasze wejście aklimatyzacyjne na jakiś bezimienny 3tysiecznik..jakimś trawersowym jak się okazało z konieczności wariantem..
Dodatkowo zostałam po tych slajdach też z myślą - każdy ma swoją opowieśc..:)
Relacja Pani Ani nadała wyprawie łagodniejszego charakteru (w większości zresztą wypraw towarzyszyła mu osobiście).. te same slajdy, pamiętane przeze mnie z 93 i teraz (wtedy) muskane po kobiecemu..a to zwrócenie uwagi, ze śnieg na Tamserku ułożył się w kształt snieżnej pantery..a to młynek modlitewny jakby swoim życiem kręcący się mimo bezruchu zatrzymał się w kadrze oparty o ścianę z uniesioną wbrew logice do góry niteczka kręciołka.. itp..
Sama dziś opowiadam o górach
tu i tam..zdarza się
też i zachęcić na drogę ku Nim
albo zostawić w podziwie dla po Nich chodzących
mój kawałek drogi
moja góra wspomnień.








wtorek, 14 maja 2013

Aleksander Lwow..spotkanie

mój pierwszy trek w Himalajach to rok 2007
ostatnia wyprawa Aleksandra w Najwyższe to ten sam rok
a nawet miesiąc
a dodatkowo zbiezność przez moment drogi - nocowaliśmy w tym samym schronisku
żadna to symbolika z Wielkich czy znak
ot zwyczajne spotkanie początku jakiegoś z końcem
wyobrażenia z rzeczywistością
człowieka z człowiekiem
w lutym tego roku machnęłam się aż do Szczecina by Go posłuchać
bo mówi i pisze jednakowo autentycznie
prawda faktów łączy się z subtelnością nazywania emocji i razem z wyczuciem humoru tworzy spójną opowieść o wrażliwości człowieka
w Szczecinie był specjalnym Gościem..dla którego przeznaczono ok 20 minut pomiędzy pokazami fimów górskich
mało
ale wystarczająco by ochoty nabrać na więcej
..:) przeczytałam po tym Szczecinie "Zwyciężyć znaczy przeżyć"- wydanie pierwsze z 94 roku (Roku mojej pierwszej poprowadzonej przeze mnie wyprawy..na Kaukaz)
jest tam takie zdanie..wspomnienie, refleksja na temat ptaków
na temat obalenia mitu, ze najwyżej wznoszą się andyjskie kondory, dokonanego przez himalaistów, którzy w latach 70siątych zaobserwowali obecnośc na przełęczach wysoko wyżej niż wzlatywały te wspominane
obecność czarnych ptakow z żółtymi dzióbkami
i nie wiedząc jak się fachowo nazywają te skrzydlate chwaty,
od zbieżności wyglądowej bliskiej z najbliższymi skojarzeniowo im, nazwali je roboczo "Wrończyki"
tymczasem na moim pierwszym himkowym treku była Ania nazwana od nazwiska
przeze mnie Wroniak, Ptaszak..i ;)
 przez Mariusza później Wrończyk w opisie pod zdjęciem z kolejnej wyprawy wstawionym ..pamiętny kadr"Wrończyk na Cho La" ukazujący tego wlaśnie czarnego ptaszaka..
spytałam Mariusza "dziś" czy znał nomenklaturę naszych Wielkich sprzed lat
:) nie
pewna wrażliwość artykułuje się bywa na podobnie..mimo lat.
po prostu.
..
kilka dni temu dostałam wiadomość od Alka, że ze slajdami będzie w Warszawie
dałam znać tez Komuś i tą samą co w Szczecinie opowieść wysłuchaliśmy w centrum Olimpijskim wespół z naszymi Maluchami
tym razem obszerniejszą,
godzinną
a i tak.. za krótką;)
po brawach nikt nie ruszał się z miejsca na widowni..
"do domu! koniec!!! sio!"
:)
zasłuchać się TAK naprawdę mało dziś okazji


luty 2013 Przegląd Filmów Gorskich, Szczecin


kwiecien 2010 Dzongla..Wrończyk:)






piątek, 3 maja 2013

[']..

".."Wojtka Bellona
Erotyk prosty

Daj ciepło Twoje daj kształt twarzy
A włosy moje do ust przytul
Pieśń jaką znasz najstarszą zanuć
Nie słowem lecz dłońmi pytaj

Weź oczy daję w nich pragnienie
Mych ramion weź przystań cichą
Weź potu zapach a z rak drżenie
Jak z talii kart mnie wyczytaj

Wejdź we mnie falą wpłyń wpłyń we mnie
Pod serce dojdź aż do krzyku
Krwi potem spokój wróć znużeniem
Półsennie niech płynie w żyłach

I dłonie nasze spleć w sytości
Posłuchaj jak cisza rośnie
Wiesz sporo czasu do jasności
Czekajmy niech wpierw noc zaśnie