poniedziałek, 25 marca 2013

Daulagirii

stanęłam, gdy niczym Bogini wyłoniła się z pian chmurnych przede mną
zejście z przełęczy zajęło nam dużo wiecej czasu niż podejscie na nią
najpierw zalegajacy snieg wymuszal ostrozne tempo i spinal miesnie, a glownie kolana, i skupial uwage na kolejnym miejscu do postawienia stopy
potem osuwajace sie kamienie
potem dosc eksponowana stromosc grani jaka szlismy
potem w miare lagodnie juz ale wciaz wysoko
widoki zupelnie inne niz te dotychczas
schodzilismy w bezroslinną skalista kraine
w przestrzen jakas bezgraniczną czuło sie, choc ograniczona poteznymi ścianami gor wokol
w kolorystyke zgaszoną i nie tak surowo jednoznaczna już
w odcienie szarosci niezliczone jakies
nieobecne ikonom w ogole a bezzdumienie bliskie
Dolny Mustang..dolina Kali Gandaki
krajobraz ten fantastyczny i niesamowity byl niejako znieczuleniem dla coraz silniejszego zmeczenia wtedy
niemniej po dotarciu do noclegu gore wzielo zmęczenie we wszystkich
dawno nie czułam sie taaaak dobrze z bezsiły:)
przy kolacji padlo haslo: wschod slonca na Daulagirii
trzeba było wstać dwie godziny wczesniej
cofnąc się na wzniesienie ponad Muktinath (jakies 40 min marszu pod gorke)
zeby TO zobaczyć:




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz