poniedziałek, 11 marca 2013

granic sie nie przekracza..do granic to sie w nieskonczonosc idzie


Rześki poranek to był
jeden z piekniejszych tego dreptania naszego Tam
zwyraźniały plany przed nami w ostrosc i jasność niezwykłą
aż sie uśmiech sam w bezpowodach wkradał i rozsiadal po polikach zimnem nocy sciągnietych jeszcze
rusza sie z Takim przed okiem.. ochotnie i raźno
tymczasem wylaniajace sie kolejne podgorke stawaly sie coraz to gesciej ambitne
pamietam mialam problem z wyjeciem kijków i wreszcie uzyciem ich
przed wyjazdem w Himy oswajala mnie z nimi moj Promyczek Czarodzejka w Tatrach
-"wiesz, no nie bedzie tak, ze nikt nie spyta cie a gdzie masz narty?, ale odciązenie kolan przy ostrym podchodzeniu jak sie nimi wesprzesz jest rewelacyjne"..
hmmm mialam to w uszach, mialam tez kije (brat mi sprezentowal na gwiazdke)
a i tak jakos tak bylo mi nie tak by je wyjac..
ooOO Yeti Yeti..:) bylo nie bylo w koncu je wyjelam
 ..i czemuz to nie wczesniej?:))))
- "a czy to swiat przestanie sie krecic jak na pare pytan nie poznamy odpowiedzi?"
........







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz